Epoka: PRL, Czasy współczesne

Wyzwania zabezpieczania

Z cyklu:

70 lat pozytywnej energii

Zabezpieczanie archiwaliów polega zwykle na umieszczaniu ich w specjalnych opakowaniach, które przechowujemy w przystosowanych do tego celu magazynach. Wszystko po to, by kolejne pokolenia badaczy mogły w przyszłości bez przeszkód korzystać ze zgromadzonego w archiwach dziedzictwa historycznego.

Jednak 25 lat temu archiwiści opolscy musieli się zmierzyć z ogromnym wyzwaniem. W lipcu 1997 r. fala powodziowa wtargnęła do budynków urzędów i instytucji Opolszczyzny – także do Archiwum Państwowego w Opolu. Setki metrów akt w jednej chwili zostało zalanych. Bezcenne materiały ocalały tylko dzięki ogromnemu wysiłkowi archiwistów.

Gdy woda opadła, w nyskim oddziale Archiwum wydawało się, że dla archiwaliów nie ma już ratunku – mokre i zanieczyszczone błotem zalegały w tamtejszym magazynie. Wszystkie zostały przywiezione do Opola, gdzie rozłożono je do suszenia, a następnie pakowano do komory dezynfekcyjnej. Każdą stronę trzeba było ostrożnie ręcznie oddzielić i wyczyścić z brudu popowodziowego. Wysuszone akta przewożono do drugiego budynku w Groszowicach.
W 1998 r. cały zasób przywieziony z Nysy – 154 zespoły archiwalne (11108 jednostek archiwalnych, 142 m.b. akt) – został w całości wyczyszczony i odkażony. W 1999 r. zdezynfekowano pozostałe zalane akta: po przewiezieniu z budynku przy ul. Zamkowej do Groszowic umieszczono je w komorze dezynfekcyjnej. Ogółem w 1999 r. zdezynfekowano 1265 m.b. materiałów archiwalnych, co stanowiło 142890 jednostek archiwalnych. W przeważającej części były to dokumenty z sądu niemieckiego w Koźlu, zawierające bardzo ważne akta i księgi gruntowe.

Czyste archiwalia posegregowano w pudłach bezkwasowych, zabezpieczono i ułożono na regałach w nowych magazynach. Do akcji ratowania zasobu skierowano zarówno pracowników Archiwum, jak i pracowników interwencyjnych oraz więźniów. Prace polegające na ręcznym czyszczeniu i prostowaniu kart jednostek, strona po stronie, trwały przez kolejnych kilka lat aż do 2009 r.

Konserwacja materiałów archiwalnych jest jednym z najważniejszych elementów procesu zabezpieczania dziedzictwa narodowego przechowywanego w archiwach państwowych. To także żmudna praca, do wykonywania której potrzeba kunsztu, predyspozycji zawodowych i właściwie dobranych narzędzi. Czas jest sprzymierzeńcem konserwatora, o ile nie trzeba się spieszyć. Należy bowiem jak najstaranniej usunąć starą warstwę, wyczyścić, rozprostować i rozkleić strony, lub przeciwnie – wzmocnić je i podkleić. Wszystko to wobec wielorakich zniszczeń takich, jak: ubytki i plamy pochodzenia mikrobiologicznego, degradacja pergaminu, zabrudzenia, utrwalone zagięcia, zabrudzone lub pokruszone pieczęcie, zrolowane brzegi kart. Każdy konserwator ma odpowiednie narzędzia i materiały: skalpel, pęsetę chirurgiczną, igłę, klamerki, gumki różnej twardości do czyszczenia, gumę elektryczną, szczotkę z miękkiego włosia do usuwania resztek gum oraz starej bibuły, bibułę japońską, klej organiczny, czyścik z włóknem szklanym do czyszczenia pergaminu, waciki, mydełko weneckie, wodę filtrowaną, stół podświetlany i prasę introligatorską.

Właściwe postępowanie daje jednak gwarancję satysfakcji. Przykładem tego jest przywilej wydany dla miasta Głubczyc, zatwierdzony w 1484 r. przez króla Czech i Węgier, Macieja Korwina. Dokument poddany został leczącemu dotykowi naszej pani konserwator: czyszczenie trwało 20 godzin, zaś prostowanie… 10 tygodni (!).